sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział I

Minęły dwa lata od skończenia Hogwartu przez Złotą Trójkę. Hermiona Granger - najzdolniejsza absolwentka szkoły miała przed sobą świetlaną przyszłość. Była najlepsza w każdej dziedzinie magii, od zielarstwa po magomedycynę. Kto by pomyślał, że przez ten cały czas jest bezrobotna? Tak na prawdę nie wiedziała kim jest i w jakim kierunku powinno płynąć jej życie. Nie chciała monotonnego życia. Nie potrafiłaby siedzieć osiem godzin za biurkiem, grzebiąc w papierach. A takie posady proponowano jej po skończeniu szkoły. Podobnie było z jej życiem prywatnym, powszechny model rodziny nie był dla niej. Nie potrafiła wyobrazić siebie jako matkę gromadki dzieci i posłusznej żony, gotującej obiadki mężowi.  Zdecydowanie wolała iść pod górkę, zdobywając nową siłę i walcząc z własnymi słabościami i życiowymi problemami. 

Wstała wcześnie, nie spoglądając na zegarek. Weszła do łazienki pod lodowaty prysznic, dzięki czemu szybko rozbudziła się. Umyła zęby, wyszczotkowała i wyprostowała włosy. Zrobiła makijaż i ubrała się. Była gotowa. Gotowa na jedno z najważniejszych spotkań w jej życiu. W końcu znalazła interesującą pracę. Ministerstwo Magii poszukiwało pracownika w Biurze Eksperymentalnych Zaklęć i Wynalazków. 

Zaparkowała samochód przed nowoczesnym budynkiem w centrum stolicy. Mugole widzieli w nim jeden z kilkudziesięciu zwykłych biurowców, za to dla czarodziei była to jedna z ważniejszych instytucji w tym kraju. W Ministerstwie Magii jak zawsze aż roiło się od ludzi. Szła naprzód, nie oglądając się na boki. Wzrok miała twardo wlepiony w punkt na wysokości jej głowy. Na kilometr emanowała pewnością siebie. Nie była już "szarą myszką" z hogwarckich czasów.
Stanęła przy biurku sekretarki, która rozmawiała przez telefon i udawała, że jej nie widzi.

Jakie to typowe. - pomyślała. - Jednak stereotypy o sekretarkach są prawdziwe. Blond piękność z toną makijażu na twarzy, powiększonymi ustami i głębokim dekoltem. Siedziała na wygodnym fotelu, bokiem do biurka, bawiąc się kablem od telefonu. Hermiona znacząco zakaszlała i posłała jej uprzejmy uśmiech, nieobejmujący jej oczu.
- Byłam umówiona na rozmowę z szefem Biura.
- Pani Granger, tak? - blondynka odłożyła słuchawkę i spojrzała na nią wyniosłym wzrokiem. Granger kiwnęła głową. - Szef czeka na Panią w gabinecie. - wskazała na drzwi na końcu korytarza.
- Dziękuję. - Hermiona uśmiechnęła się i pewnym krokiem ruszyła w stronę drzwi, zastanawiając się kim może być jej przyszły szef. Zapukała trzykrotnie, poczekała na "Proszę" i nacisnęła klamkę.

- O proszę, kogo my tu mamy? Hermiona Granger. - mimo że nie widziała twarzy, dobrze wiedziała do kogo należy ten głos.
- Proszę nie bądź tym, kim myślę, że jesteś. - jęknęła kobieta, a maska pewności siebie opadła na chwilę. Mężczyzna siedzący za biurkiem obrócił się, tak że mogła zobaczyć jego twarz. Wyprostowała się i lekko uśmiechnęła. Postanowiła zachować spokój i pokazać mu nową Hermionę Granger.
- Wiem o kim myślałaś i nie myliłaś się. Jak zawsze z resztą. - uniósł lewy kącik ust. Przyjrzał jej się uważnie. Bardzo zmieniła się przez te dwa lata. Po szopie, którą miała na głowie nie było śladu, brązowe oczy mocno podkreśliła kreską na powiece, pełne usta pomalowane były czerwoną szminką. Rysy twarzy stały się bardziej poważne. Kostium, który miała na sobie podkreślał jej kobiece kształty, koszula ze zwiewnego materiału z głębokim pokaźnym dekoltem i czarna spódnica przed kolano, eksponująca jej długie nogi. Draco nieświadomie przygryzł dolną wargę.
- Nie wiedziałam, że jesteś szefem tego Departamentu. - powiedziała. - To był błąd, że tu przyszłam. Żegnam. - odwróciła się z chęcią opuszczenia biura Malfoy'a, nadzieja na ciekawą pracę prysła.
- Granger, zaczekaj. - rzucił rozkazującym tonem. - Jestem tu szefem, traktuję moją pracę poważnie więc umiem rozdzielić życie prywatne od pracy. To, jakie stosunki były między nami w Hogwarcie nie ma żadnego wpływu na moją decyzję o przyjęciu Cię na stanowisko.
Hermiona była w szoku. Zapamiętała Malfoy'a jako niedojrzałą fretkę z wybujałym ego, widzącym jedynie czubek własnego nosa. Odwróciła się i zaczęła mu się przyglądać, doszukując się jakiegoś podstępu. 
- Przyjmujesz MNIE na stanowisko w SWOIM Departamencie? - zapytała niedowierzając.
- Widziałem twoje CV, znam szkolne osiągnięcia. Czemu miałbym cię nie przyjąć? Jesteś najzdolniejszą czarownicą jaką znam. - uniósł brwi, splótł dłonie i oparł je o biurko. 
- Chyba raczej SZLAMĄ, dobrze się czujesz? - prychnęła, nie wierzyła, że te wszystkie słowa wychodzą z ust Draco Malfoy'a. 
- Kto by pomyślał, że tak... inteligenta kobieta, nadal ma uprzedzenia i zachowuje się niedojrzale. - zmrużył oczy. Hermiona poczuła, że robi się czerwona na twarzy. Było jej wstyd, że Ślizgon okazał się bardziej dojrzały niż ona. Draco widząc jej zmieszanie dodał - Zostawmy przeszłość za sobą. Proponuję zawieszenie broni podczas pracy. Co ty na to?
- Zgoda. - odparła chłodno. Podeszła do niego i z niechęcią uścisnęła jego dłoń. Zaskoczył ją jego dotyk, zawsze wydawało jej się, że będzie zimny, a okazało się całkowicie inaczej. - Chcę wiedzieć jedną rzecz. - powiedziała zanim się powstrzymała. Draco posłał jej pytające spojrzenie, wciąż trzymając jej dłoń. - Jak to możliwe, że TY jesteś moim szefem? - zaśmiała się zabierając rękę. Jej pytanie przełamało dziwną atmosferę. 
- Ciężka, praca Granger, ciężka praca. - zaśmiał się. Był to dziwny dźwięk, miły i szczery. Ze szkoły pamiętała jedynie ironiczny i wredny śmiech Blondyna. 

To spotkanie poszło znacznie lepiej niż się tego spodziewała.
Była szczęśliwa, że dostała wymarzoną pracę. Postanowiła, że jakoś będzie znosić obecność Malfoy'a i pokaże pełen profesjonalizm. Była pewna, że "zawieszenie broni" do końca się nie uda i nie myliła się...